Podróż od płótna do ikony

O ikonach, zwierzętach i artystycznych autorytetach rozmawiamy z Alicją Stodolak
Jest Pani niezmiernie artystką wszechstronną. Między innymi pisze Pani ikony. Jak Pani rozumie ikonę? Czy nie jest ona przypadkiem rodzajem sztuki, który należy już do przeszłości?
Alicja Stodolak: Ikona nie należy do przeszłości i nigdy nie będzie. Od zarania dziejów była pisana po to, by opowiedzieć prostym ludziom historię życia Chrystusa i jego działalności. Zawsze będzie aktualna i zawsze będzie przemawiała do serc ludzi. Ikona wyzwala w nas najszlachetniejsze uczucia i uczy miłości do Boga.
W twórczości wiele uwagi poświęca Pani zwierzętom, przede wszystkim kotom. W jaki sposób można trafnie uchwycić pozę zwierzaka skoro jest on zwykle w nieustannym ruchu? Czy Pani koty potrafią pozować? Kim są w Pani życiu zwierzęta?
Alicja Stodolak: Zwierzęta towarzyszyły mi od dziecka. Zawsze wiedziałam, że będę albo weterynarzem, albo plastykiem. To drugie przeważyło. Jednak wiem wiele o życiu naszych „braci mniejszych". Koty to moi ulubieńcy. Mam ich obecnie 6. Są to koty rasy maine coon i jeden zwykły, słodki dachowiec. Działają na mnie uspokajająco, bardzo pozytywnie, to moi „terapeuci”. Koty, jeśli nie śpią, są w ciągłym ruchu, wiec trudno jest je uchwycić i szybko namalować. Dlatego robię im mnóstwo zdjęć – wtedy świetnie pozują. Wiem, że gdybym ich nie miała, czegoś by mi brakowało i to bardzo. Po prostu kocham te zwierzęta i odgrywają w moim życiu bardzo ważną rolę.
Czy mając córki, które posiadają artystyczny dryg, posiada Pani patent w jaki sposób można zainteresować sztuką młodych ludzi? Czy sztuka pomaga człowiekowi dojrzewać, widzieć więcej i głębiej?
Alicja Stodolak: Mam troje dzieci. Syn Robert jest sportowcem, więc to inna dziedzina. Ale moje córki Elżbieta i Agnieszka to dusze artystyczne. Od początku widziały jak maluję, wiec one tez chciały. Dawałam im pędzle, farby i płótna i próbowały. Starsza córka Elżbieta maluje piękne, kolorowe, wesołe obrazy na płótnie i nauczyła się z powodzeniem pisać ikony. Ponieważ jest dzieckiem specjalnej troski (skończyła szkołę specjalną, a obecnie uczęszcza na warsztaty terapii zajęciowej), zdecydowałam się na prowadzenie w ośrodku warsztatów nauki pisania ikon i proszę mi uwierzyć –powstają tam naprawdę piękne dzieła. Moja młodsza córka Agnieszka ikon nie pisze, ale jest doskonałą portrecistką w ołówku. Portrety to jedyny dział w malarstwie, którego nie lubię. Jednak Aga zadziwia mnie tym, jak potrafi oddać podobieństwo portretowanej osoby. Ale rysowanie córki jest tylko odskocznią, odpoczynkiem od tego co naprawdę kocha robić – jest muzykiem. Obecnie ma nagraną płytkę z piosenkami swojego autorstwa (słowa i muzyka) oraz założyła własny zespół „Execution”.
Sądzę, że zainteresowania artystyczne sprawiają, że młodzież staje się wrażliwsza, bardziej otwarta. Młodzi ludzie postrzegają świat od lepszej strony, dążą do doskonałości. Ich życie napełnione jest ideałami, chęcią osiągnięcia wytyczonych sobie celów. Sztuka pomaga dojrzewać młodym ludziom, szybciej, szlachetniej. Dzięki sztuce na pewno widzą więcej i głębiej.
Jak wyglądał początek Pani przygody z twórczością artystyczną?
Alicja Stodolak: Moja przygoda z twórczością artystyczną właściwie trwa od zawsze. Gdy byłam dzieckiem lubiłam rysować i malować. Obserwowałam mamę i tatę, którzy również rysowali. Mama z racji swojego zawodu jako przedszkolanka rysowała fantastyczne bajkowe scenki, a tato – doskonały portrecista, pejzażysta i kopista – rysował tuszem i piórem. We mnie chyba skumulowały się wszystkie geny artystyczne rodziców i poszerzyłam swoją twórczość o malarstwo olejne i akrylowe oraz pisanie ikon
Czy ma Pani ulubiony motyw w sztuce, do którego lubi Pani powracać?
Alicja Stodolak: Z racji mojego miejsca zamieszkania tj. w Bieszczadach, moim ulubionym tematem prac są tutejsze widoki, cerkiewki, klasztory i kościoły. Niedawno powróciłam do malowania koni – to mój ulubiony motyw, który bardzo często przewijał się w mojej wczesnej twórczości. Od 2004 roku, kiedy to nauczyłam się sztuki pisania ikon, malarstwo olejne odsunęłam w dużym stopniu na bok. Ikony mnie zafascynowały. Zawładnęły moim życiem na kilka lat. Jednak od ponad roku znów sięgam po płótna i oleje, z tą jednak różnicą, że zaczęłam łączyć malarstwo olejne z niektórymi elementami pisania ikon. Całe życie byłam samoukiem, więc w głowie mojej powstają różne projekty obrazów i ikon, które następnie realizuję po swojemu. Moje ikony oparte są oczywiście o kanon pisania ikon, jednak wiele rzeczy dodaję od siebie.
Czy każdy artysta powinien mieć swojego mistrza? Kim jest Pani mistrz?
Alicja Stodolak: Myślę, że każdy prawdziwy artysta powinien mieć swojego mistrza. Umiejętność słuchania rad jest niezbędna każdemu prawdziwemu artyście. Sama bardzo chętnie wysłuchałam i wykorzystałam w pracy twórczej wiele cennych uwag wspaniałego artysty malarza i ikonopisarza Roberta Myszkala mieszkającego w Rymanowie Zdroju.
Zdradzał mi wiele tajników pisania ikon (zagadnienia teoretyczne teoretycznie), a następnie w domu brałam się do pracy. Nagrodą dla mnie zawsze była pochwala z jego ust. Krytyka motywowała mnie do doskonalenia się. Ja sama nauczyłam już kilku osób pisania ikon i malowania olejem. Niektórzy nie potrafili z początku przyjmować krytyki, ale po kilku kolejnych krokach nauki zrozumieli, że jest ona niezbędna, żeby pójść do przodu. Wiedzę o sztuce trzeba przekazywać kolejnym pokoleniom artystów. Uważam, że słuchając siebie nawzajem, stajemy się wszyscy po trosze mistrzami w swojej dziedzinie.
Bardzo dziękuję za rozmowę
Alicja Stodolak: Ja też dziękuję i pozdrawiam!
rozmawiała Katarzyna Buda